"Trzeba jeść stejki, a nie jakieś tam kanapeczki, kurde!" - takie słowa usłyszałaby młoda kelnerka, która w Karczmie na Rozdrożu zaproponowałaby gościom niewłaściwą przystawkę. Nie bójcie nic! Wam ta historia się nie przydarzy, a to dzięki dwóm fankom prozy Georga R.R. Martina, które przygotowały "Ucztę lodu i ognia". Ludzie! Nadchodzi zima - trzeba porobić zapasy.
Przysuńcie się bliżej. Jeszcze odrobinę. Muszę wyznać coś wstydliwego i nie chciałbym, żeby wszyscy mnie słyszeli. Jeszcze kawałeczek... o, tak. Nachylcie się, to wyszepczę Wam do ucha smutną prawdę.
Nie potrafię gotować.
Oficjalna książka kucharska sagi fantasy? Cóż, brzmi to lepiej niż oficjalna książka kucharska - dajmy na to - Gwiezdnych Wojen. George R.R. Martin piecze tyle pieczeni na jednym ogniu, ile udźwignie rożen "Gry o Tron". Twórca cyklu namaścił Chelsea Monroe-Cassel i Sariann Lehrer, a te zabrały się do przygotowania przepisów na treściwe jadła, które można znaleźć w szynkach przy traktach Westeros. Sam Martin nie jest biegły w kwestiach gastronomicznych - z wyjątkiem jedzenia - dlatego oddał pióro kompetentnym osobom.
"Uczta lodu i ognia" kojarzy się z... "Kuchnią polską". Przepisy pogrupowano według regionów geograficznych, których pochodzą. Autorki poprzedziły receptury odpowiednimi cytatami z sagi odnoszącymi się do prezentowanego dania - wiadomo, gdzie zostało zaserwowane i jak opisał je George R.R. Martin. Monroe-Cassel i Lehrer ponoć czerpały garściami ze staroangielskich ksiąg kucharskich. Kto ma obawy, niech je teraz porzuci - potrawy zostały zaadaptowane tak, by można było je przyrządzić bez większego problemu we współczesnej kuchni i ze składników dostępnych w każdym supermarkecie. Chociaż własnoręczne bicie gęsi z pewnością doda autentyzmu.
Bądźmy jednak szczerzy - "Uczta lodu i ognia" nie jest książką, po którą sięgniesz popołudniem w poszukiwaniu szybkiego i łatwego przepisu. Dania zaproponowane przez dwie fanki Gry o Tron należą raczej do tych cięższych, a i odpowiedni zapas czasu do ich przygotowania również nie jest przeciwwskazany.
Prawdopodobnie na kampanię promocyjną "Uczty lodu i ognia" poświęcono nie mniej środków, niż na kulinarne bestsellery pióra Jamie Olivera i Nigelli Lawson. Uruchomiona strona internetowa i sporo billboardów nie mogły umknąć uwadze entuzjastom Gry o Tron, a być może zainteresowały też osoby postronne, wolne od uzależniających wpływów Starków.
"Uczta lodu i ognia" jest książką dla fanów cyklu George'a R.R. Martina i chyba tylko dla nich, bo osoby lubiące eksperymentować nie znajdą w niej zaskakujących przepisów, a niedzielni tancerze z garami już dawno siedzą na kanale Kocham Gotować.