REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

Nie pamiętam, kiedy ostatnio obejrzałam coś tak złego. Ten film woła o pomstę do nieba

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz obejrzałam coś tak złego - do teraz nie mogę otrząsnąć się z ciarek żenady. Dlatego zanim skusicie się na włączenie produkcji "Nie cudzołóż i nie kradnij", a skusicie się na pewno, bo to jedna z TOP nowości w serwisie Netflix, przeczytajcie tę recenzję. Tylko nie mówcie później, że was nie ostrzegałam.

23.04.2024
20:21
nie cudzoloz i nie kradnij recenzja
REKLAMA

Do biblioteki Netfliksa w ostatnim czasie wpadło sporo interesujących i niezłych produkcji - pierwsze z brzegu to serial "Reniferek" o stalkowanym komiku, który obecnie bije rekordy popularności, długo wyczekiwany film Zacka Snydera - "Rebel Moon - część 2: Zadająca rany" oraz norwesko-szwedzki miniserial "Noc u progu lata". Co jak co, ale w tym miesiącu naprawdę nie mamy na co narzekać. Wśród tych perełek do TOP obrazów platformy niepostrzeżenie wślizgnął się tytuł "Nie cudzołóż i nie kradnij" w reżyserii Mariusza Kuczewskiego, który miałam ochotę wyłączyć już po upływie pierwszych kilku minut.

REKLAMA

Nie cudzołóż i nie kradnij - recenzja polskiego filmu w serwisie Netflix

Komedia kryminalna "Nie cudzołóż i nie kradnij" wyreżyserowana i napisana przez Mariusza Kuczewskiego zadebiutowała na dużych ekranach pod koniec listopada 2022 r. Jej fabuła skupia się na perypetiach kilku bohaterów - jednym z nich jest Patryk Michalski (Mateusz Banasiuk). Mężczyzna, po wyjeździe swojej żony, Renaty (Aleksandra Popławska), która również nie ma do końca czystych intencji, postanawia zabawić się z prostytutką Sandrą (Julia Wieniawa). Jego decyzja uruchamia lawinę niefortunnych zdarzeń - ścieżki Patryka skrzyżują się bowiem z sutenerem Alfim (Cezary Pazura) oraz parą fajtłapowatych gangsterów, Fastrygą i Krupnikiem (Sebastian Stankiewicz i Bartłomiej Firlet), którzy desperacko poszukują tajemniczej przesyłki. Na ratunek Patrykowi rusza jego brat, ksiądz Mariusz (Mariusz Drężek), a wszystko komplikuje się wówczas jeszcze bardziej.

Zwiastun filmu "Nie cudzołóż i nie kradnij"

Opis tego filmu jest dokładnie taki, jak sam film - chaotyczny i nie do końca jasny. Widzom, którzy decydują się na kontynuowanie seansu po pierwszym minutach, należą się brawa - macie nerwy ze stali. Mnie już wtedy oblazły ciarki żenady i miałam ochotę go wyłączyć. Spoiler: nie doczekałam się żadnej niespodzianki, choć dałam tej produkcji drugą szansę - później plułam sobie w brodę, że tego zmarnowanego czasu nikt mi już nie odda. Przejdźmy zatem do konkretów.

"Nie cudzołóż i nie kradnij" jest podzielona na rozdziały, które opisane są biblijnymi fragmentami. Zwiastują one również przejścia między narracjami i kolejnymi wątkami, co jest zwykle atrakcyjną częścią wielu produkcji. Tutaj jednak ten potencjał został zmarnowany - film, który mógł w jakimś stopniu zaciekawić widza i wciągnąć go w dynamiczną fabułę, okazał się dłużyć niemiłosiernie. Spowodowały to dziwne (i chwilami niepokojące) przejścia, podczas których bohaterowie tańczyli na tle świecącego się krzyża.

Produkcja, szumnie zapowiadana jako pikantna i kontrowersyjna, okazała się być po prostu niesmaczna - przy intymnych scenach z prostytutką Sandrą zbierało mi się na wymioty, a fragment współżycia przy akompaniamencie zagranicznej wersji "Cichej nocy" był po prostu dziwny. Mam ochotę odzobaczyć wiele innych momentów tego filmu, ale czasu niestety nie cofnę.

Podobne odczucia mam w stosunku do dialogów.

Jak bardzo ten film nie próbowałby być polską wersją cenionych filmów gangsterskich z nieco niższej półki, a wciąż mógłby być chociaż niezły, to niestety pogrążyły go dialogi. Można by było przełknąć te przejścia i niezrozumiałe (przynajmniej dla mnie) momenty, które starały się być wyniosłe i artystyczne, ale drewnianych i żenujących dialogów - już nie. Nie dało się tego słuchać - rozmowy bohaterów były sztuczne, brakowało im polotu i błyskotliwości. Nawet przekleństwa nie były niczym umotywowane i nie niosły tego ładunku, który powinny były nieść.

Szczerze nie polecam tego filmu. "Nie cudzołóż i nie kradnij" to kino najgorszego sortu, na które nie warto tracić czasu. Przy polskiej komedii romantycznej można się chociaż pośmiać, nacieszyć oczy pięknymi kadrami czy ciekawą scenografią. Tutaj natomiast nic nie zachęca, by kontynuować seans. Pomysł był dobrym punktem wyjścia, jednak wykonanie pogrążyło tę produkcję, której nie uratowały nawet znane nazwiska. Ja stawiam na niej krzyżyk.

Film "Nie cudzołóż i nie kradnij" jest dostępny w serwisie Netflix.

REKLAMA

O polskich produkcjach przeczytasz więcej na łamach Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA