REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale /
  3. VOD
  4. Netflix

Na Netfliksie wylądował właśnie spin-off „Sandmana”. Myślałem, że będzie źle - jest świetnie

Na Netfliksa trafił właśnie serial „Martwi detektywi” (oryg. „Dead Boy Detectives”), spin-off „Sandmana” opowiadający o rozwiązującym kryminalne i nadnaturalne zagadki duecie duchów. Dobra wiadomość: choć serialowa adaptacja historii o Morfeuszu wypadła znacznie ciekawiej (bo i ciekawszy jest materiał źródłowy), to osadzonej w tym uniwersum produkcji nie można wiele zarzucić.

25.04.2024
13:20
martwi detektywi netflix serial recenzja opinie sandman dead boy detectives
REKLAMA

„Martwi detektywi” to duet nieżywych detektywów, który debiutował w komiksie od DC Comics Vertigo: 25. numerze „Sandmana” z kwietnia 1991 r. Stworzeni przez Neila Gaimana, Matta Wagnera i Malcolma Jonesa III bohaterowie są duchami dwójki zmarłych chłopców, Charlesa Rowlanda i Edwina Paine’a. Zamiast wkroczyć w zaświaty, zdecydowali się pozostać na Ziemi - z różnych przyczyn - i poświęcić się prowadzeniu śledztw w sprawie nadprzyrodzonych zbrodni. Na ekranie po raz pierwszy pojawili się w 3. sezonie „Doom Patrolu”, gdzie zagrali ich Sebastian Croft i Ty Tennant. Początkowo nowy serial był planowany właśnie jako spin-off tej serii, czyli z myślą o bibliotece HBO Max - nie bez powodu napisał go Steve Yockey (również pracujący przy „Doom Patrolu”, autor skryptów do wielu odcinków „Stewardesy” czy „Nie z tego świata”). Ostatecznie jednak zdecydowano, że produkcja wyląduje na Netfliksie - w lutym 2023 r. Neil Gaiman ogłosił, że produkcja będzie jednak spin-offem serialowego „Sandmana”. 

Tu w role Edwina Paine’a i Charlesa Rowlanda wcielają się kolejno George Rexstrew i Jayden Revri. Pewnego dnia nieżywe chłopaki pomagają opętanej dziewczynie - medium. Prześladowana przez demona i próbująca odzyskać utraconą pamięć Crystal dołącza do detektywów, by pomagać im rozwiązać kolejne sprawy dla nadnaturalnych klientów. Przypomnę, że Edwin i Charles to nastolatkowie, którzy urodzili się w odstępie kilkudziesięciu lat, ale poznali się i zaprzyjaźnili dopiero po śmierci. Mierzą się z demonami, wysłannikami Piekła, duchami, złymi czarownicami, jednocześnie cały czas umykając przed Śmiercią, która mogłaby odesłać ich w zaświaty. Dodam, że w roli Śmierci powraca tu odgrywająca jej rolę w „Sandmanie” Kirby Howell-Baptiste. Co ciekawe, w serialu występuje również Ruth Connell - wciela się w Nocną Siostrę, którą portretowała również w „Doom Patrol”.

REKLAMA

Martwi detektywi: recenzja serialu Netfliksa

Naprawdę fajni są ci „Martwi detektywi” - i piszę to jak osoba, która choć uwielbia komiksowego „Sandmana” i naprawdę lubi pierwszy sezon adaptacji, to na ten spin-off ani nie czekała, ani tym bardziej nie wiązała z nim żadnych nadziei. Pewnie dlatego, że obawiałem się spłycenia tej wizji świata i sprowadzenia jej do placu zabaw dla nastoletnich rozterek z kilkoma straszydłami w tle. Choć darzę tych twórców pewnym zaufaniem, przeczuwałem przerobienie opowieści o martwym duecie do wtórnej teen dramy z nadnaturalnym bonusem, boleśnie gryzącej się z unikalną atmosferą „Sandmana”. A jednak byłem w błędzie, przynajmniej częściowo - owszem, „Martwi detektywi” wykreowali swój własny ton i nastrój (nie będący jednak w opozycji do Gaimanowskiego klimatu), ale są przy tym czymś zupełnie innym, niż zakładałem. I bardzo dobrze.

Martwi detektywi - Netflix

Serial Netfliksa składa się z ośmiu epizodów - całość można określić mianem procedurala, czyli produkcji, w której każdy odcinek jest poświęcony innej sprawie do rozwikłania (nawiązanie do klasycznych „potworów tygodnia” z klasycznych produkcji telewizyjnych). Rzecz jasna, to wszystko spaja główny wątek fabularny, który jest rozwijany w tle.

To świetne, że „Martwi detektywi” wydają się dziedziczyć po „Sandmanie” i „Doom Patrol” coś więcej, niż tylko kilku aktorów - mam na myśli mieszankę specyficznej wrażliwości. To odrobina melancholii, wesołej arogancji, dziwacznej grozy i czarnego humoru, które znakomicie ze sobą współgrają. Zgadza się: mimo wielu ponurych elementów i założeń, produkcja chętnie uderza w humorystyczne nuty. Nie są to jednak głupawe rozładowywacze napięcia rodem z MCU, a naturalne, nieraz bezczelne, a czasem wręcz mroczne dowcipy. Cały ten miks lżejszego z cięższym, słodkiego z gorzkim sprawia, że „Martwi detektywi” nie tylko stają się atrakcyjną, różnorodną w przekazie rozrywką, lecz także nabierają swojej własnej, całkiem odświeżającej tożsamości.

Sandmanowa estetyka zderza się z neonami, punkiem i Constantine’ową grozą. Bohaterowie mają swoje charaktery, być może nieprzesadnie złożone, ale i dalekie od archetypów - nietypowo atrakcyjna, zdolna młoda obsada robi tu zresztą świetną robotę. Obok nadnaturalnych spraw mierzą się ze swoimi dramatami, nie są to jednak mdłe błachostki, a realistyczne zmagania, jak choćby pełna utrudnień droga do samopoznania. Istotnym elementem powieści jest fakt, że choć tytułowe postacie od dawna nie żyją i wydają się nieźle bawić, w gruncie rzeczy wciąż są nastolatkami, którzy nigdy nie zaznali pełni życia, którzy nigdy nie odnaleźli siebie. Przy okazji wspomnę, że więź Charlesa i Edwina to serce projektu: twórcy nie sprowadzili jej do zwykłego koleżeństwa, a rozrysowali je jak na trwającą dziesięciolecia relację przystało: to prawdziwa bliskość, wierność, lojalność, coś większego niż przyjaźń.

Czytaj więcej o nowościach Netfliksa w Spider's Web:

REKLAMA

Przyznam jednak, że to drugi plan kupił mnie w całości: to zapadające w pamięć postacie i kreacje pokroju złośliwej, podpitej, ochrypniętej i pociągającej zarazem wiedźmy czy zmiennokształtnego mruczka, Króla Kotów. 

Serial ma problem z tempem, nierównym rozłożeniem akcentów i nieprzywiązywaniem wystarczająco dużej wagi do kilku wątków, które na to zasłużyły - często po prostu prześlizguje się powierzchni, tak jakby obawiając się zanurzyć głębiej w bardziej jednostajny, poważniejszy nastrój. Szkoda, ale to i tak nie wystarczy, by poczuć rozczarowanie - szalone, oryginalne intrygi, chemia między aktorami, oprawa audiowizualna i fantastyczne postacie, które lubimy i z którymi chce nam się spędzać czas: to wszystko świetnie współgra i sprawia, że „Martwi detektywi” gwarantują kilka godzin frajdy. 

Martwi detektywi są już dostępni na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA