REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

De La Soul... spiracili samych siebie?

W miniony weekend legendarna, hip-hopowa grupa De La Soul, zrobiła fanom niesamowity prezent - udostępnili swoją dyskografię na swojej oficjalnej stronie internetowej, do pobrania, za darmo. Przez 25 godzin, na 25-lecie zespołu, można było ściągnąć albumy zespołu - który jest nieobecny w popularnych sklepach internetowych, takich jak Amazon czy iTunes. Okazuje się jednak, że sprawa miała nieoczekiwany zwrot: przynajmniej część z empetrójek, najprawdopodobniej, pochodziła z nielegalnych źródeł. Jak to możliwe?

18.02.2014
18:55
De La Soul... spiracili samych siebie?
REKLAMA

Sam zadaję sobie to pytanie. Fakty są jednak takie: po zajrzeniu w preferencje niektórych z mp3 udostępnionych przez zespół, widzimy np. coś takiego:

REKLAMA
de-la-soul-me-myself-and-i-metadata1-horz

Gdy zaś zajrzymy w tagi niektórych mp3, udostępnionych przez zespół, widzimy np. coś takiego:

sauce

Zarówno DerbeFM jak i Rappallata, to źródła - delikatnie mówiąc - nieoficjalne, zajmujące się dystrybucją utworów, do których nie posiadają praw; mówiąc krótko: serwisy pirackie. Zaskakujące, że numery trafiają na oficjalną stronę z nieoficjalnych źródeł? Dość mocno, przynajmniej na pierwszy rzut oka.

Po zgłębieniu sprawy, wyjawia się jednak nieco bardziej klarowny obraz sytuacji. Wszystko najprawdopodobniej jest wynikiem zawiłości prawnych, jakimi spowite są albumy De La Soul - pełne krótkich sampli, często kilku (jeśli nie kilkunastu), na każdy utwór. Wypuszczenie materiału opartego na samplach i udostępnienie go za darmo, wymagałoby nie tylko mnóstwa papierkowej roboty (należałoby uzyskać zgodę oryginalnych wykonawców melodii, których fragmenty znalazły sie w delasoulowych kawałkach), ale też uiścić odpowiednie opłaty. W przypadku całej dyskografii byłyby to pokaźne kwoty, które nie warunkowałyby promocji w postaci rozdawnictwa materiału.

Cała akcja promocyjna odbyła się przy aprobacie wytwórni, Warner Music - trudno bowiem mówić tutaj o utracie zysków sensu stricte, gdyż - oficjalnie - utwory nie są nigdzie dostępne w Sieci; nie ma ich we wspomnianym iTunes, na Amazonie, czy na Spotify, więc - de facto - nie ma innego sposobu na wejście w posiadanie muzyki zespołu w formie cyfrowej, niż ściągnięcie jej ze źródeł pirackich (tak przynajmniej było aż do minionego piątku wieczora, gdy De La Soul udzielili dwudziestokilkugodzinnego błogosławieństwa Internautom, namaszczając empetrójki i zezwalając na ich ściągnięcie).

REKLAMA

Dlaczego zespół nie zdecydował się jednak samemu zrzucić muzyki? Powód - choć trudno w to uwierzyć - jest dość banalny. Najprawdopodobniej po prostu nie mają oni dostępu do śladów (ani - jak to zwykle bywa - praw do nich); te zazwyczaj pozostają w posiadaniu wytwórni właśnie - tej samej, która oficjalnie nie wpuściła muzyki zespołu w sprzedażowy obieg.

Pirackie tagi zaś? Cóż, ktoś, gdzieś, po drodze, nie przyłożył się do roboty, i nie upewnił się, że udostępniane utwory są w schludnej i estetycznej formie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA