REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Boks z historią w tle. "Kamienne pięści", recenzja sPlay

Robert De Niro jak zawsze nie zawodzi, natomiast, jako całość, film „Kamienne pięści” już trochę tak.

10.09.2016
16:26
"Kamienne pięści", czyli boks z historią w tle - recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Film opowiada historię Roberto Durana (w filmie gra go Edgar Ramirez), który fanom boksu z pewnością jest znany. Ten pochodzący z Panamy, wychowujący się na ulicy chłopak, dzięki swojej zawziętości, uporowi, porywczemu charakterowi oraz nieocenionej pracy trenera Raya Arcela (świetny Robert De Niro na drugim planie) zdobył tytuł mistrza świata wagi lekkiej, półśredniej, lekkośredniej i średniej.  Pojawił się znikąd i zdołał nieźle namieszać w świecie boksu, przenosząc go w zupełnie nową erę.

Duran, ze względu na swój bardzo porywczy charakterek (reprezentował on wszystkie najgorsze cechy jakie mogą się kojarzyć ze słowem macho) to bardzo barwna postać, idealnie nadająca się na opowieść filmową.

Jego nieokrzesanie skutkowało zarówno pyskówkami z własnym trenerem, pychą, opryskliwością; dosadnie potrafił obrażać i ośmieszać przeciwników oraz ich partnerki.

Był dobrym w duchu człowiekiem, ale niestety przy okazji też dupkiem z przerośniętym ego, które karmiło się jego nieprzeciętnym talentem do boksowania. Najlepsze i najgorsze zarazem co mogło go spotkać, to sukces. I pieniądze.

Niesforność Durana ogląda się na ekranie z większym zainteresowaniem niż jego walki, jeśli miałbym być szczery. Fakt, że dzieciństwo spędził na ulicy, w biedzie tylko pomagał budować ciekawy portret boksera, który zrealizował swój „amerykański sen” i osiągnął wszystko.

Do tego dochodzi równie interesujący kontekst historyczny, rozgrywający się w tle, na granicy Ameryki Północnej i Środkowej, którego symbolem był kanał Panamski, przez 70 lat należący do Amerykanów i dla Panamczyków będący symbolem uzurpacji.

W tej sytuacji, pochodzący z biedoty Duran, który swoimi kamiennymi pięściami zwalał na łopatki gringos (z Sugar Rayem Leonardem, w którego w filmie wciela się... Usher, na czele) stał się narodowym bohaterem, żywym pomnikiem sprzeciwu, dającym siłę swojemu krajowi.

Tylko problem z tym, że to wszystko lepiej brzmi na papierze niż podczas seansu.

To znaczy, "Kamienne pięści" ogląda się nawet nieźle i bezboleśnie, ale jest to jedynie poprawny film; pełen biograficznych klisz i płycizny – wszystkie wyżej opisywane wątki i motywy zostały jedynie muśnięte po powierzchni, a reżyser nie wgłębiał się w nie zanadto. Trochę szkoda zmarnowanego potencjału, bo naprawdę mógł być to wielki film, gdyby zabrał się za niego ktoś z wizją i pomysłem. A tak, otrzymujemy jedynie poprawny film bokserski, który ma wprawdzie solidne kreacje aktorskie, ale też jakoś nie wróżę im choćby nominacji do Oscara (zakładając, że są one jakimś wyznacznikiem jakości). Sceny walk bokserskich też specjalnie nie porywają od strony formalnej. Mogę z łatwością wskazać co najmniej kilkanaście filmów (część z nich znajdziecie TUTAJ), które pod tym względem kładą "Kamienne pięści" na łopatki i to już w pierwszej rundzie. Telewizyjne transmisje boksu wyglądają bardziej porywająco i mają ciekawsze ujęcia oraz lepszą pracę kamery.

REKLAMA

Kamienne pięści to nie jest zły film. Fanom boksu nie będę odradzał seansu, choć znajdą oni z łatwością lepsze filmy. Pozostałym widzom, jeśli nie znajdą nic ciekawszego w repertuarze, też nie zamierzam psuć planów – czasu na pewno nie zmarnujecie, choć nie oczekujcie porywającego spektaklu. Osobiście poczekałbym jednak na premierę blu-ray/dvd, albo seans w tv.

kamienne_piesci_plakat class="wp-image-74061"
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA