Micro Machines to jedne z najlepszych wyścigów, jakie pojawiły się na Pegasusa/NES-a. Teraz gra z 1991 roku doczekała się kolejnej wariacji, tym razem skierowanej do posiadaczy smartfonów Apple.
Mam wspaniałe wspomnienia z Micro Machines. Produkcja na licencji małych, trudnodostępnych w Polsce zabawkowych pojazdów powalała grywalnością. Pamiętam, że ścigałem się miniaturowymi samochodami po wielkim stole, latałem helikopterami w ogródku i pływałem łódkami w łazience. Wspaniałe czasy.
Dzisiaj Micro Machines powraca. Jako darmowa aplikacja.
Grę bez żadnych opłat pobierzecie na iOS, korzystając z odsyłacza pod tekstem. Pozostaje pytanie - czy warto? Z nowym Micro Machines spędziłem kilkadziesiąt minut i mam bardzo ambiwalentne odczucia.
Napiszmy to prosto z mostu - produkcja nie ma wiele wspólnego z kultową wyścigówką z 1991 roku. Inny jest model jazdy, inna mechanika, inne założenia. Brakuje grywalności, chociaż w pełni trójwymiarowe lokacje są naprawdę przyjemne dla oka.
Męczy również zupełnie nowa forma walk między pojazdami. Niczym w Carmageddonie i FlatOucie, mobilne Micro Machines zamyka gracza na arenie, zmuszając go do kraks z innymi pojazdami. Dochodzą do tego specjalne moce, serca przywracające życie i tak dalej. Niestety, samochodowe Mortal Kombat nie bawi.
Nie bawi również składanie kolejnych pojazdów, z wirtualnych paczek przypominających fizyczne pakunki z częściami. To na nich chcą zarabiać producenci darmowego Micro Machines, tak jak zarabiają w prawdziwym świecie, oferując modułowe zabawki.
Wersja na Androida wciąż nie miała swojej premiery. Nie, żeby była to jakaś wielka strata...