REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Metalowe kołysanki - Gojira "Magma". Recenzja sPlay

Jeden z najlepszych współczesnych metalowych zespołów powraca z szóstym albumem. I choć "Magma" to ich najlżejsza i najspokojniejsza płyta, to nadal jest to soczysta dawka potężnego gitarowego mięcha, którym nie pogardzi żaden fan mocniejszych brzmień.

23.06.2016
19:18
Metalowe kołysanki – Gojira „Magma”. Recenzja sPlay
REKLAMA
REKLAMA

Pochodząca z Francji kapela braci i spółki od premiery ich pierwszej płyty w 2001 roku przyniosła - powoli już rdzewiejącemu metalowi - szczyptę nowej energi i solidnego kopa na przebudzenie. Nie mogło być inaczej w przypadku grupy, która swoją nazwę wzięła od najpotężniejszego stwora znanego popkulturze, czyli Godzilli (Gojira to dokładna japońska pisownia nazwy tego kaiju).

gojira_magma class="wp-image-70862"

Podobnie jak filmy o Godzilli, które były głośne i pełne wybuchowego rozmachu, ale i proekologicznego przesłania, tak i Gojira w swojej muzyce stara się przemycić za pomocą mocarnego brzmienia ważne tematy dotyczące pogarszającego się stanu środowiska naturalnego na naszej planecie. I co najważniejsze nie robią tego za pomocą bezmyślnego walenia w bębny, brutalnego kostkowania gitarowych akordów czy "darcia ryja".

Ich muzyka, choć naprawdę ciężka, jest sprawnie i świadomie skonstruowana; niezwykle rytmiczna i przez to hipnotyzująca; oparta na ciekawym metrum, nieoczywistych melodiach (od których na szczęście nie ucieka jak wiele zespołów grających mocny metal).

Instrumentalnie jest perfekcyjnie wykonana. Świetne gitarowe frazy, imponujące pod względem technicznym, wprost idealnie łączą się w unisono z wgniatającym w ziemię basem oraz potężną perkusją, która czasem osiąga takie rejestry prędkości i precyzji, że zaczynam się zastanawiać, czy gra na nich człowiek, czy jakiś cyborg. Same linie wokalne ocierają się trochę o śpiew i krzyk, trochę o growl, ale tak naprawdę stanowią coś pomiędzy. Idealnie oddają wściekłość i gniew, ale jednocześnie nie odrzucają jak death metalowy growl czy black metalowe "szatańskie piski".

"Magma" to idealna płyta dla słuchaczy dotąd nie zaznajomionych z Gojirą. Jest to ich najbardziej przystępny jak dotąd album.

Co oczywiście nie znaczy, że starzy fani oraz stali bywalcy koncertów (także w naszym rodzimym kraju, a wiem, że ich nie brakuje) nie znajdą tu niczego dla siebie. Wprost przeciwnie. Choć, jeśli oczekiwali uderzenia równie mocnego, albo nawet mocniejszego niż poprzednio, to oczywiście mogą się lekko rozczarować. Szczególnie pierwsza połowa płyty jest bardziej "zachowawcza", utrzymana w hipnotyczno-sennym klimacie, przywodzacym na myśl dokonania grupy Mastodon. Pierwsze pięć utworów jest też sporo krótsze niż to, do czego przyzwyczaiła fanów Gojira. Nie brak im jednak tej samej mocy i energii, z którą fani pokochali zespół.

Natomiast od numeru tytułowego zaczyna się już prawdziwa miazga, na którą czekali miłośnicy grupy.

REKLAMA

Transowa Magma z wżerającą się w pamięć solówką to i tak nic przy kawałku Pray. Mocno etniczne intro, po którym następuje, sunący po pięcolinii niczym czołg, riff przewodni, potem niemalże chóralne zaśpiewy i „połamany” rytmicznie refren. Fani Gojiry będą w siódmym niebie. To co w Pray wyprawia sekcja rytmiczna ciężko ogarnąć po jednym przesłuchaniu. Jest to z pewnością jednen z lepszych utworów w karierze grupy.

"Magma" może rozczarować ludzi znających Gojirę z poprzednich płyt. Ale tylko lekko, bo naprawdę nie brak tu smakowitych kąsków. Natomiast dla wielbicieli szeroko pojętego gitarowego grania, jest to idealny krążek na zapoznanie się z tą niezwykłą kapelą i jej wyjątkową muzyką.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA