REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

"Nawiasem mówiąc" - kolejna mistrzowska pozycja w dyskografii Łony i Webbera

Najnowsza płyta Łony i Webbera bardzo silnie wyrasta ze swojego poprzednika - albumu "Cztery i pół" z 2011 roku. Nie ma więc mowy o większym zaskoczeniu związanym ze stylistyczną lub jakościową woltą. Czy to jednak coś złego, skoro formuła obrana przez duet wciąż sprawdza się znakomicie?

25.04.2016
18:45
Nawiasem mówiąc - mistrzowski album w dyskografii Łony i Webbera
REKLAMA
REKLAMA

Przyznam się od razu: ten tekst jest napisany na klęczkach. Duet Łona/Webber to bez wątpienia moi ulubieni artyści w polskiej rap-grze. Łona dysponuje absolutnie wybitnymi zdolnościami tekściarskimi, świetną techniką i flow, a przy tym nieprzeciętnym zmysłem obserwacji, erudycją, wyjątkowym poczuciem humoru i wrażliwością post-inteligenta.

Choć zawsze podobały mi się bity Webbera, mam wrażenie, że dopiero na "Cztery i pół" pokazał w pełni na co go stać, dołączając tym samym do czołówki najlepszych polskich producentów hip-hopowych.

Stylistycznie "Nawiasem mówiąc" brzmi jak drugi krążek dwupłytowego wydawnictwa, który został wydany po pięcioletniej przerwie (w roli "CD1" występuje "Cztery i pół"). Nie zrozumcie mnie źle - nie chodzi tu o kwestię świeżości czy jej braku. Po prostu: między wspomnianymi wyżej albumami można odczuć więź wspólnej konwencji (zarówno muzycznej, jak i tekstowej) - podobnie, jak w przypadku "Koniec żartów" i "Nic dziwnego". Myślę, że operacja transferu jakiegokolwiek numeru z "Nawiasem mówiąc" na "Cztery i pół" (i na odwrót) dla nikogo nie zakończyłaby się estetycznym szokiem. Łona i Webber mają swój pomysł na rap, a szlifując wymyśloną przez siebie formułę dopracowali go do mistrzowskiego poziomu. Jednak to, że materiał, który znalazł się na "Nawiasem mówiąc" niekoniecznie jest zaskakujący, nie oznacza, że jest przewidywalny.

Już w newsie dotyczącym nowego singla Łony wspomniałem o tym, że trudno jest napisać coś więcej o tekstach rapera tak, aby nie odbierać słuchaczowi przyjemności z ich odbioru.

Zaskakiwanie odbiorcy jest integralnym elementem pisarskiej strategii szczecińskiego MC, widocznej już nawet w tytułach utworów - każdy z nich jest sformułowany w taki sposób, aby jak najmniej sugerować; by nie zdradzić ukrytego w piosence dowcipu, fabularnej przewrotki czy drugiego dna. Jednak całkowite pominięcie tematu tekstów (stanowiących jedną z największych zalet wydawnictwa) byłoby niedopatrzeniem - dlatego trochę pokluczę w opisach i będę uciekał się do luźnych refleksji.

Otwierający płytę Hałas! ciekawie koresponduje z Fresh Kalibra 44 - innym kawałkiem rozpoczynającym ważny w tym sezonie album polskiej rap-sceny. Nie mam pojęcia to kolejna (po Nie pytaj nas z "Cztery i pół") próba nakreślenia portretu pokolenia - przynajmniej w pewnym jego aspekcie. Na albumie kilkakrotnie powraca wątek problemów związanych z komunikacją międzyludzką (temat ogrywany zresztą na różne sposoby w całej twórczości Łony). Nawiasem mówiąc nie jest aż tak jednoznacznie polityczny jak Absurd i Nonsens - choć dwa numery pełnią rolę komentarza społecznego podanego w formie metafory; na płycie trafia się też kilka pojedynczych aluzji. To wciąż bardzo zabawny krążek, aczkolwiek mniej tu momentów powodujących wybuchy śmiechu - na korzyść fragmentów przyczyniających się do zagoszczenia uśmiechu na twarzy słuchacza. Warto jednak zauważyć, że nie jest to materiał jednoznacznie wesoły.

Webber od premiery "Cztery i pół" dorobił się w pełni autorskiego stylu, nie do pomylenia z nikim innym.

REKLAMA

Od tego momentu mogę powiedzieć, że po płyty duetu sięgam w równym stopniu dla tekstów, jak i dla bitów. To jeden z największych komplementów, na jakie mnie stać. Paradoksalnie, na "Nawiasem mówiąc", kunszt Webbera najlepiej słychać pod koniec utworów, kiedy głos Łony milknie, a warstwa instrumentalna przejmuje kontrolę. Posłuchajcie końcówek Woodstock ’89 i Nie mam pojęcia; osobiście z przyjemnością posłuchałbym tego rodzaju rozbudowanych, instrumentalnych nagrań - Webberowy odpowiednik "Gier Studyjnych" Noona.

Na "Nawiasem mówiąc" ostatecznie nie znalazł się singiel "Wyślij sobie pocztówkę", który świetnie radził sobie na liście przebojów radiowej Trójki, czym przyczynił się do wzrostu popularności Łony i Webbera wśród mainstreamowych słuchaczy. Nie zdziwię się jednak ani trochę, gdyby sukces "Wyślij…" powtórzył inny numer z nowej płyty. Właściwie jakikolwiek.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA