REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

"Wstrząs" od kompletnej porażki ratuje tylko jedno - recenzja sPlay

Nie spodziewałbym się, że tak interesujący temat, jaki wziął w filmie "Wstrząs" na tapet Peter Landesman, można opowiedzieć w tak miałki i bezpłciowy sposób. Gdyby nie świetne aktorstwo, byłoby naprawdę źle. 

14.03.2016
16:27
Wstrząs od kompletnej porażki ratuje tylko jedno - recenzja sPlay
REKLAMA
REKLAMA

Opis fabuły "Wstrząsu" był intrygujący, zwiastuny prezentowały się obiecująco, a opinie tych, którzy film już widzieli, nastrajały optymistycznie. Słowem - nic nie zapowiadało, że widowisko Petera Landesmana okaże się nieudane. I to aż tak nieudane. Tymczasem zawodzi ono prawie na każdym poziomie, ogromnie rozczarowując. A potencjał - trzeba przyznać - był przecież olbrzymi.

"Wstrząs" to oparta na autentycznych wydarzeniach historia medycznego odkrycia, które miało szansę na zawsze odmienić oblicze sportu w Stanach Zjednoczonych. Na stół sekcyjny patologa Bennetta Omalu trafia Mike Webster - były znakomity futbolista, który w wieku pięćdziesięciu lat popełnił samobójstwo. Przyczyny są niejasne. Wiadomo, że Webster przed śmiercią cierpiał na szereg zaburzeń psychicznych, których źródło było nieznane.

Doktor Omalu postanawia dojść do tego, co doprowadziło sportowca do śmierci.

wstrząs 2 class="wp-image-60923"

Dzięki szczegółowym badaniom udaje mu się odkryć, że zawodowa gra w futbol amerykański wiąże się z licznymi mikrowstrząsami i urazami głowy, w wyniku których do mózgu uwalniane są szkodliwe toksyny. Nigeryjczyk z amerykańskim paszportem decyduje się opublikować swoje wnioski, przekonany, że doprowadzą one w przyszłości do uratowania innych zawodników. Tymczasem okazuje się, że niemal całe środowisko związane z futbolem neguje jego odkrycie, zarzuca mu kłamstwa i manipulacje faktami, a nawet posuwa się do jawnych gróźb. Dla amerykanów to coś więcej niż sport. Omalu postanawia się jednak nie poddawać i rzuca wyzwanie NFL.

wstrząs 3 class="wp-image-60921"

W teorii jest we "Wstrząsie" wszystko, czego potrzebuje dobre kino.

Mocny konflikt, fascynujące śledztwo, przełomowe odkrycie, interesujących bohaterów. W praktyce szybko okazuje się, że film Landesmana na dobrą sprawę pozbawiony jest jakiegokolwiek dramatyzmu, postaci są zbyt jednoznaczne, a bieg wydarzeń - przewidywalny.

Miast skupiać się na arcyciekawej historii, "Wstrząs" nadto pochyla się nad dylematami i wątpliwościami głównego bohatera, który chce nie tylko być uważany za świetnego fachowca, ale też za Amerykanina. To prowadzi do wewnętrznego rozdarcia - stanąć po stronie prawdy i nauki, czy wybrać amerykański styl życia. Dla widza wybór wydaje się prosty, zatem próżno oczekiwać tu większych emocji.

wstrząs 1 class="wp-image-60922"

Przy okazji kontrowersji dotyczących tegorocznych Oscarów, dużo mówiło się o braku nominacji dla Willa Smitha za rolę we "Wstrząsie".

REKLAMA

Po seansie jestem zdania, że absolutnie na nią zasłużył - jest w tym filmie rewelacyjny. Podobnie jak Alec Baldwin w roli byłego lekarza drużynowego, którego istotnie naprawdę zależy na zdrowiu zawodników, a nie na tym, by maszynka z forsą cały czas się kręciła oraz David Morse czy Albert Brooks. Problem w tym, że grana przez Smitha postać jest zbyt jednoznaczna i kryształowa, a jego korporacyjni oponenci to po prostu zepsuci cynicy, o których trudno powiedzieć cokolwiek więcej.

Filmu nie ratuje nawet gorzkie i wymowne zakończenie, a wysokiej klasy aktorstwo jedynie osładza tę beczkę dziegciu. "Wstrząs" to zmarnowany potencjał na naprawdę znakomitą historię. Wielka szkoda.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA