REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

"Vinyl" od HBO jest rewelacyjny! Oto pięć dowodów

Jestem zachwycona. W końcu serial, na który czekałam i którym nie jestem nawet w najmniejszym stopniu zawiedziona. "Vinyl" od HBO to po prostu majstersztyk. Muzyka, świat przedstawiony, atmosfera, zdjęcia i główni bohaterowie tworzą jedną, spójną całość, która wciąga od pierwszych chwil.

15.02.2016
17:45
"Vinyl" od HBO jest rewelacyjny! Oto pięć dowodów
REKLAMA
REKLAMA

Być może to nieco naiwne po pierwszym odcinku wyrokować, że "Vinyl" będzie jednym z najlepszych seriali tego roku, ale właśnie takie mam wrażenie. Pozwólcie, że się z niego wytłumaczę. Po pierwsze, ostatnie tygodnie niestety nie przyniosły żadnej produkcji, która zaangażowałaby mnie równie mocno, co "Vinyl". Dostaliśmy za to masę średnich seriali, o których wszyscy zapomną po pierwszym w sezonie, albo - co gorsza - w ich trakcie. Długo oczekiwane, nowe dzieło Ryana Murphy'ego, "American Crime Story", również zrobiło na mnie umiarkowane wrażenie. Na tle tych produkcji "Vinyl" jawi się więc jako arcydzieło, to prawda, ale takie stwierdzenie byłoby dla niego krzywdzące. To po prostu dobry serial, a przynajmniej na taki się zapowiada, niezależnie od tego w jakim jest towarzystwie. Po drugie, pierwszy odcinek serialu "Vinyl" trwa blisko dwie godziny, a to dość czasu, by wyrobić sobie opinię i wiedzieć czego możemy się spodziewać w kolejnych epizodach, których łącznie będzie dziesięć.

"Vinyl" kupił mnie kilkoma aspektami, łącząc różne wątki i motywy w umiejętny sposób. Chociaż seks, narkotyki i rock'n'roll mają tu niebagatelne znaczenie, nie są jedynymi wyróżnikami tej produkcji. "Vinyl" to nie tylko gołe tyłki, białe kreski i brzęczenie gitary.

Przed wami pięć dowodów na to, że nowy serial HBO jest po prostu rewelacyjny.

Sex, drugs & rock'n'roll

vinyl-hbo-serial class="wp-image-59900"

A jednak trudno nie wspomnieć o tych trzech elementach, które są kluczowe, ale - co najważniejsze - nie spłycają fabuły. Seks, narkotyki i muzyka rockowa mają dla głównych bohaterów i postaci epizodycznych ogromne znaczenie. Wszak akcja serialu toczy się w szalonych latach 70. ubiegłego wieku, w Nowym Jorku, centrum rozkwitu wielu gatunków muzycznych. To właśnie wtedy startuje zespół Led Zeppelin, to wtedy słyszymy o szwedzkim zespole ABBA. To tu rodzi się hard rock, funk i punk, a wraz z tymi gatunkami największe gwiazdy. Życie rockmanów i ich managerów dalekie jest od stylu życia urzędników. Aby w tym biznesie coś załatwić, trzeba wiedzieć z kim się napić, komu sprezentować biały proszek i komu kogo przedstawić.

Twórcy "Vinyla", o których warto wspomnieć, bo w produkcji maczali palce Martin Scorsese i Mick Jagger, oprowadzają nas po wytwórniach muzycznych, przydrożnych barach i klubach, gdzie karierę zaczynali najwięksi przedstawiciele rocka. Zwiedzamy speluny, podejrzane dzielnice, do których nierzadko nie warto zaglądać. Chłoniemy Nowy Jork lat 70. XX wieku z różnych stron. A ten jest przesiąknięty przygodnym seksem, dragami i rock'n'rollem.

Przypadkowe trupy nie są przypadkowe

"Vinyl" to nie tylko muzyka i seks, ale także wątek kryminalny. Ten zawiązuje się poniekąd w pierwszych minutach pilotażowego odcinka, choć o tym, co naprawdę się wydarzyło, przekonamy się nieco później (pierwszy odcinek bogaty jest w retardacje i retrospekcje). Trupy, jak wiadomo, podkręcają atmosferę i tak dzieje się też tym razem. Wątek kryminalny, choć teoretycznie poboczny, będzie mieć niebagatelne znaczenie dla głównego bohatera, właściciela upadającej wytwórni muzycznej. Kilkanaście minut zadecyduje o jego późniejszym życiu. Jak możemy się spodziewać, skutki tego będą zarówno pozytywne jak i przykre. Ale od tego zacznie się cała późniejsza historia, którą - jestem już teraz o tym przekonana - będziemy śledzić z zapartym tchem.

Afro, długie grzywy i błyszczące koszule

vinyl-serial-hbo class="wp-image-59901"

Klimat lat 70.ubiegłego stulecia oddany został z ogromnym pietyzmem. Stroje, muzyka, wystrój wnętrz - to wszystko jest prawdziwe, wiarygodne, spójne. Choć te lata nie zawsze były różowe, jak próbował niegdyś dowieść jeden serial, chcielibyśmy się do nich przenieść w trakcie oglądania produkcji "Vinyl". Muzyka to bodaj największy atut tego serialu. Ale nie chodzi tylko o brzmienie, a także o odwzorowanie pewnych postaci. Gdy w pierwszym odcinku główny bohater serialu, Richie Finestra, spotyka się z Robertem Plantem (w tej roli Zebedee Row), kultowym wokalistą zespołu Led Zeppelin, ten ostatni wygląda dokładnie tak, jak w dniu jednego koncertu, który odbył się w 1973 roku i podczas którego na swojej ręce trzymał białego gołębia.

Przekręty, muzyka i biznes

"Vinyl" pokazuje przemysł muzyczny od tzw. kuchni. Poznajemy prawa rządzące wytwórniami muzycznymi, radiostacjami i zasady, jakimi kierują się ludzie odpowiadający za listy przebojów. Szybko zorientujemy się, że w tym świecie rządzą pieniądze rozumiane jako łapówki i narkotyki, które też spełniają rolę (nie)zobowiązującyh prezentów. Artyści, dopóki nie potrafią walczyć o swoje, są traktowani jak produkty, nikt nie darzy ich prawdziwym szacunkiem. Oni są od tego, by wycisnąć ich jak cytrynę. Taką szkołę życia i takie porady przez 20 lat swojej pracy dostawał Finestra. Teraz, kiedy jego firma upada i największe umowy zostały zerwane przed ich sfinalizowaniem, on sam, choć ma szanse zarobić duże pieniądze, musi znaleźć dla siebie miejsce. Finestra będąc w stresie, mając świadomość niepewności jutra, potrzebuje świeżej krwi. A tą, jak wiemy z informacji pojawiających się na temat serialu, będąMick Jagger i jego The Rolling Stones, którzy mają szansę wynieść Finestrę na ponowne wyżyny.

Bohaterowie z motywacjami i przeszłością

hbo vinyl class="wp-image-53173"

Bohaterowie serialu "Vinyl" to prawdziwe postaci z krwi i kości. Każdy z nich ma swoje sekrety i problemy. To nie są jednowymiarowe postaci, które jesteśmy w stanie prześwietlić na podstawie kilku zachowań. Tu wszyscy mają więcej niż jedną twarz. Finestra, jego żona, która - mam wrażenie - jeszcze nieźle namiesza w serialu, a także współpracownicy głównego bohatera.

REKLAMA

Interesujące jest przede wszystkim obserwowanie Finestry, który z jednej strony, nie bójmy się tego słowa, musi być prawdziwym skurczybykiem, a z drugiej chce być trzeźwym mężem swojej żony i ojcem swoich dzieci. Już oglądając pierwszy odcinek mamy wrażenie, że to się nie uda. Że albo kariera, albo bycie w domu. W tym biznesie wydaje się niemożliwym, by połączyć te dwie rzeczy. A nasz główny bohater udowadnia to właściwie na każdym kroku.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA