REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

"Wayward Pines" potrafi pozytywnie zaskoczyć, ale finał rozczarowuje - recenzja sPlay

Pierwszy - i prawdopodobnie wcale nie ostatni - sezon "Wayward Pines" za nami. Telewizyjny debiut reżyserski M. Night Shyamalana wypadł bardziej okazale, niż można się było spodziewać - to serial daleki od ideału, ale dający się oglądać z przyjemnością.

27.07.2015
16:45
"Wayward Pines" potrafi pozytywnie zaskoczyć, ale finał rozczarowuje - recenzja sPlay
REKLAMA
REKLAMA

Pierwszy sezon "Wayward Pines" jest ekranizacją trylogii autorstwa Blake'a Croucha, której pierwsza część - "Szum" - wydana została w Polsce w 2014 roku, a ostatnia - "Krzyk", raptem kilka tygodni temu. W dziesięciu odcinkach serialu przedstawiona została treść wszystkich trzech książek, przez co wydarzenia rozwijają się tu szybciej, niż w literackim pierwowzorze. Choć po seansie pilota trochę kręciłem na to nosem, po obejrzeniu całości uważam, że wyszło to tej produkcji na dobre.

Wymusiło to bowiem wprowadzenie szeregu istotnych zmian, dzięki którym nawet ktoś, kto zna twórczość Croucha, nie raz i nie dwa będzie zaskoczony tym, jak rozwija się fabuła.

Wayward Pines to małe, sielskie i senne miasteczko, którego mieszkańcy toczą spojone i szczęśliwe życie. Przynajmniej pozornie, szybko bowiem okazuje się, że wszystko to są tylko pozory, a miejscowość ta skrywa wiele sekretów. Wszyscy obywatele są nieustannie inwigilowani, miasta nie da się opuścić, bo strzeże go potężny mur pod napięciem, a każda próba buntu jest szybko i bezwzględnie tłumiona.

wayward pines

Głównym bohaterem serialu jest agent specjalny Ethan Burke, który przybywa do Wayward Pines by odnaleźć dwóch zaginionych kolegów. Swój pobyt w nim rozpoczyna od wizyty w szpitalu - rozpędzona ciężarówka uderza w jego samochód, poważnie go raniąc.

Burke próbuje prowadzić swoje śledztwo, szybko jednak wychodzi na jaw, że nic nie jest tu takie, na jakie wygląda, wszelki kontakt ze światem zewnętrznym jest niemożliwy, a sam Ethan nie może być pewny nawet własnej tożsamości.

Mimo iż w telewizyjnej wersji "Wayward Pines", inaczej niż w książkach, niemal od razu dowiadujemy się, że to z miasteczkiem jest coś nie tak, a nie z bohaterem, fabuła obfituje w liczne, często naprawdę zaskakujące zwroty akcji. Część z nich została rozwiązana w inny sposób niż w powieściach Croucha, przez co serial potrafi wciągnąć i zaintrygować.

wayward pines 2

Szczerze mówiąc po pierwszych trzech odcinkach nie spodziewałem się, że napiszę o "Wayward Pines" coś podobnego. Produkcja Fox początkowo raczej mnie nudziła, trudno było mi znaleźć w niej cokolwiek interesującego, wydarzenia rozwijały się w spodziewany sposób. Dopiero potem zmienia się to na lepsze, a serial zaczyna się robić emocjonujący.

Odkrywane są kolejne tajemnice miasteczka, intryga robi się coraz bardziej złożona, a napięcie budowane jest wzorowo.

I tak jest już niemal do końca. Niemal, bo końcówka finałowego odcinka jest niestety niezrozumiała, niesatysfakcjonująca i nie zaspokaja ciekawości. Ewidentnie ma służyć przygotowaniu podłoża pod drugi sezon, powstanie którego wydaje się dość prawdopodobne - Shyamalan ma ponoć pomysł, jak to dalej rozwinąć. Niemniej jednak takie zakończenie jest zwyczajnie rozczarowujące.

REKLAMA
wayward pines

"Wayward Pines" nie jest drugim "Miasteczkiem Twin Peaks", to widowisko zupełnie innej klasy. Ci, którzy po zapowiedziach stacji Fox ostrzyli sobie zęby na produkcję podobną do dzieła Lyncha mogą poczuć się oszukani. Jeśli jednak ktoś po prostu szuka niezłego, pełnego tajemnic serialu i jest gotowy na często dość radykalne ich rozwiązanie, powinien dać "Wayward Pines" szansę.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA