REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry
  3. YouTube

"Rozwijający się rynek tworzy pole, by znaleźć jakieś ciekawe miejsce dla siebie" - wywiad z Remigiuszem Maciaszkiem

"Gry są nie tylko rozrywką, stają się też niszą potencjalnego rozwoju" - mówi nam w wywiadzie Remigiusz Maciaszek, popularny youtuber, znany w Internecie również pod pseudonimem Rock. Pytamy go między innymi o to, jak odnieść sukces na YouTube, skąd bierze się zainteresowanie tematyką gier wideo, końcu epoki Minecrafta i potencjalnych kierunkach rozwoju e-sportu. 

27.05.2015
19:12
Rozwijający się rynek gier tworzy pole, by znaleźć jakieś ciekawe miejsce dla siebie - wywiad z Remigiuszem Maciaszkiem
REKLAMA
REKLAMA

Niespełna dwa miesiące temu został pan partnerem merytorycznym działu gamingowego LifeTube. Czym się pan tam zajmuje i co należy do pana zadań? 

Przyjęliśmy z LifeTube'em, że skoro ja się - mniej więcej - znam na grach, to do moich zadań należeć będzie przede wszystkim proponowanie wszelkich pomysłów dotyczących kampanii związanych z grami – tymi, które się ukazują, tymi, które mogą się cieszyć zainteresowaniem, wreszcie z tymi, które są ciekawe i które będą miały premierę w niedalekiej przyszłości.

Jestem taką osobą, która ma sugerować, co ciekawego może się dziać na rynku i czym warto się zainteresować w aspekcie ewentualnych kampanii. Takie jest najważniejsze założenie, chociaż zważywszy na budżety wydawnictw – zwłaszcza w Polsce – tych możliwości współpracy tak naprawdę nie ma wcale wiele. Biorę także udział w eventach organizowanych przez LifeTube - firma zajmuje się bardzo szerokim zakresem rzeczy związanych z YouTube – tam jest dużo lifestyle'u, dużo szeroko rozumianej rozrywki, natomiast ja jestem tym, który ogarnia tę część związaną z grami komputerowymi, zna tę branżę od środka.


Czyli pan doradza LifeTube'owi, a nie youtuberom, będącym partnerami tej sieci?

Tak. LifeTube nie wymaga ode mnie, żebym prowadził jakiekolwiek doradztwo dla twórców, natomiast jeżeli ktoś by się do mnie zgłosił w tej sprawie to chętnie służyłbym radą. Przy czym nie ma to znaczenia, czy byłoby to w ramach mojej współpracy z LifeTube'em czy poza nią.

Jakie cechy musi posiadać youtuber gamingowy żeby osiągnąć sukces? Bardziej liczy się osobowość czy umiejętności?

Moja opinia na ten temat się zmienia. Gamingowy wymiar YouTube'a to jest na tyle świeży temat, że trudno tu jednoznacznie wyrokować. Gdyby mnie o to zapytano pół roku temu, to z całą pewnością powiedziałbym, że liczy się przede wszystkim osobowość, natomiast umiejętności gracza nie są do końca istotne. I to nawet dzisiaj jest prawda - zdecydowanie częściej gra jest jedynie tłem tylko i wyłącznie do tego, jaki jest youtuber i co ma do powiedzenia. Gra jest w pewnym sensie niezmienna, zwłaszcza jeśli chodzi o główną linię fabularną, natomiast możną ją pokazać z różnych punktów widzenia, „poszerzyć” o swoje spostrzeżenia i uzupełnić o jakąś wiedzę.

Bardzo często zdarza się tak, że ludzie, którzy oglądają filmy z gier są zainteresowani na tyle samym twórcą, że równie chętnie oglądają także jego materiały, które gier nie dotyczą – takie, które opowiadają po prostu o jego życiu. Powiedziałbym więc, że osobowość wciąż liczy się najbardziej, ale często zdarza się, że idzie ona w parze z umiejętnościami. Jeżeli spotkają się dwie równie ciekawe osobowości, to wygrywa ten, który po prostu potrafi więcej. Oczywiście do tego dochodzi tu jakość przygotowywanych materiałów w sensie technicznym – wysoka rozdzielczość czy czysty dźwięk. Widzowie są teraz zdecydowanie bardziej wyczuleni na tym punkcie niż jeszcze kilka lat temu.

Mówi pan, że ta sfera gamingowa na YouTube to sprawa dość świeża, z czym nie sposób się nie zgodzić, ale jednocześnie na dwadzieścia najchętniej oglądanych kanałów w Polsce ponad połowa to kanały gamingowe.

To, że to jest coś nowego, to wcale nie znaczy, że zainteresowanie tym tematem jest niewielkie. Pokazuje to choćby zmiany rynku rozrywkowego – przede wszystkim szybkość rozwoju tej gałęzi growej na tle choćby filmu, muzyki czy książek. Nie chodzi przecież o to, że tylko w niej są silne osobowości twórców, ale o zainteresowanie samymi grami; również pod względem technologicznym.
Wiadomo, że użytkownicy Internetu w Polsce są dosyć młodzi i nie zawsze mają dostęp do najnowszych technologii i najnowszych gier, bo to kosztuje. Więc oglądają materiały na YouTube. To się wszystko zazębia – zainteresowanie branżą, ilość wydawanych gier i wiek widowni. Chociaż jest też tak, że ludzie z mojego pokolenia oglądają takie filmy – życie nie pozwala im za bardzo grać bo mają rodziny i dzieci, którymi muszą się zająć, ale znajdują czas, by w tle innych czynności pooglądać czy posłuchać jak gra ktoś inny.

Z tym wszystkim jestem skłonny się zgodzić, ale za nic nie potrafię pojąć fenomenu jednej gry, w czym, jak sądzę, nie jestem osamotniony. Chodzi mianowicie o Minecrafta. Czy jest Pan w stanie mi powiedzieć skąd bierze się tak ogromna popularność materiałów poświęconych temu tytułowi, która w zasadzie chyba nie słabnie?

Jasne. Minecraft jest takim rdzeniem, czymś, od czego się zaczęło wiele kanałów. Nie bez przyczyny. Jest to produkcja niezależna, która daje ogromne możliwości – przykład sandboksa zrealizowanego od początku do końca. Gracz zostaje wrzucony do świata i może zrobić z tym światem co mu się żywnie podoba. Ilość narzędzi, które otrzymuje by móc na niego wpływać jest w tym wypadku kolosalna. Druga rzecz to duża dostępność Minecrafta – nie wymaga on mocnego sprzętu, przez co niemal każdy może w niego zagrać, a potem dzielić się z innymi swoimi przeżyciami: biernie jako widz i komentator lub aktywnie, nagrywając filmy.

Dobrą analogią może być tu piłka nożna – niegdyś uprawiając ten sport, a potem oglądając mecz, czułem pewną więź z tymi zawodowcami, mniej więcej rozumiejąc jak on gra i dlaczego robi to, co robi. Podobnie jest z grami i ludźmi, którzy ją oglądają. Jeżeli widzowie mają dostęp do danej gry, to cieszy się ona większą oglądalnością, niż taka gra, do której dostępu nie mają. Paradoksalnie, bo przecież może się wydawać, że ciekawszy do oglądania będzie tytuł, w który sami nie możemy pograć.

Youtuber, który siada do przygotowania materiału z takiej gry ma pełne pole do popisu i zaprezentowania swojej osobowości. To, co on zrobi w tym świecie – a może zrobić niemal wszystko – należy wyłącznie do jego decyzji. A ludzie lubią takie osobiste, odautorskie treści.Warto jednak zauważyć, że Minecraft przestał już cieszyć się takim zainteresowaniem jak kiedyś. Powiedziałby, że z dnia na dzień przestał być popularny w Polsce. On nadal gdzieś tam jest, nadal są ludzie, którzy go oglądają, ale przesyt tych materiałów, powstających przez wiele, wiele lat, spowodował, że nie ma już potrzeby tworzenia kolejnych. Era Minecrafta już się skończyła, pojawia się inne gry, które są ciekawe i łatwo dostępne.

To jakie tytuły są teraz na topie?

Zdecydowanie Counter Strike, również League of Legends. Co jest dość zaskakujące, bo to jest zupełnie inny świat, inny rodzaj rozgrywki. Ale ponownie: ludzie mają do niego dostęp, rozumieją zasady, jakie obowiązują i są w stanie swobodnie przyswoić to, co prezentuje youtuber na swoich filmach. Wiedzą, kiedy zrobi coś niesamowitego, albo kiedy zaliczy wpadkę.

Counter Strike i League of Legends, czyli te gry, które reprezentują gałąź e-sportu. Od niedawna możemy zaobserwować ogromny boom na tę dziedzinę gamingu.

Nie bez powodu nawiązałem wcześniej do tej piłki nożnej, bo ten przykład tłumaczy zainteresowanie e-sportem. Jeżeli ludzie których lubimy, którzy są popularni i zarabiają jeszcze dzięki temu pieniądze za sprawą grania, to budzi to w nas emocje, jest dla nas zrozumiałe, a ponadto rodzi czasem myśl, że może sami też kiedyś osiągniemy podobny sukces. Jeśli mam dostęp do takiej gry, która sama w sobie jest ciekawa, którą pokazują różni youtuberzy, która się cieszy ogromnym zainteresowaniem, to przyjemnie jest samemu w nią „wejść” i spróbować swoich sił. Cały ten boom na Counter Strike'a i e-sport w naszym kraju zaczął się od zwycięstwa polskiej drużyny Virtus.Pro w finale Intel Extreme Master w 2014 roku. Counter Strike zawsze był popularny, miał jakieś grono oddanych fanów, ale przez długi czas był daleko za League of Legends czy właśnie Minecraftem. A tu się nagle okazało, że Polacy osiągają fantastyczne wyniki i może warto się tym zainteresować.

E-sport rozwija się w oszałamiającym tempie, już teraz są w nim ogromne pieniądze, a zainteresowanie tym tematem rośnie stale rośnie. Myśli pan, że ten trend się utrzyma? Że wkrótce nawet nasze babcie będą wiedziały co to jest Counter Strike i kim jest Pasha?

Jeśli ktoś się nie interesował grami wcześniej, to raczej nie zacznie nagle śledzić wyników sceny e-sportowej. Inaczej wygląda sprawa z moimi rówieśnikami, którzy wcześniej grali, ale potem z różnych względów musieli przestać i teraz na przykład oglądając moje materiały, trochę wracają wspomnieniami do tego okresu. Ktoś, kogo w młodości ten temat nie zajmował, teraz też nie wykaże ciekawości. Grami interesują się przede wszystkim młodzi ludzie, którzy już raczej od tego nie odejdą. To jest tak szeroka branża, każdy może znaleźć w niej coś dla siebie, że gry po prostu nie staną się nagle niepopularne, przeciwnie. Jesteśmy wręcz skazani na to, że w szeroko rozumianej rozrywce gry będą królować, stale się rozwijać, a odbiorców będzie coraz więcej.

Zresztą gry są nie tylko rozrywką, ale stają się też niszą potencjalnego rozwoju – można zostać e-sportowcem i utrzymywać się z grania. Można zostać youtuberem, który o grach opowiada. Niesamowicie rozwija się też gałąź produkcji gier w Polsce, która osiąga coraz większe sukcesy i stają coraz bardziej rozpoznawalne. To są takie branże, które są kompletnie nie związane z sytuacją gospodarczą w kraju – kiedy gramy, to nasze poczynania obserwują też ludzie zagranicą. Pieniądze, które zarabiamy, nie wynikają z tego, co się dzieje w Polsce, tylko z tego, co się dzieje na zewnątrz. Jedynie youtuberzy mają tu trochę trudniej, bo siłą rzeczy – mówią po polsku. Nagle granice i sytuacja ekonomiczna w kraju przestaje być jakimkolwiek problemem. Można się rozwijać na zewnątrz, korzystając z tego, co się dzieje na świecie. W tym jest ogromny potencjał i ludzie w Polsce to czują, bo widzą co się dzieje.

Mówi pan o możliwościach kariery związanej z szeroko rozumianą branżą gier. Zastanawia mnie, ile może trwać taka kariera e-sportowca, na przykład zawodowego gracza w Counter Strike'a?

Podejrzewam, że krócej, niż na przykład kariera zwykłego sportowca. Można powiedzieć, że przecież to ludzie, którzy tylko siedzą przed komputerem i klikają, cóż w tym takiego jest? Ale zawodowcy mają coś, co ich wyróżnia od reszty – czas reakcji, refleks. O zwycięstwie decydują często ułamki sekundy. To nie jest coś, co może być śrubowane przez długi okres.
Ale nawet przestając być e-sportowcem mamy dalsze możliwości. Można uczyć innych jak grać, założyć organizacje e-sportowe i wspierać innych graczy jako trenerzy lub menadżerowie, znając tę branżę od środka. Można też założyć kanał na YouTube i opowiadać o grach, bo taka osoba posiada niesamowitą wiedzę i umiejętności i jeśli uda się je połączyć z interesującą osobowością, to efekt na pewno będzie znakomity. Wreszcie można też próbować swoich sił w innych grach e-sportowych, bo nawet mając nieco słabszy refleks, za takim weteranem przemawia na ogół olbrzymie doświadczenie. Rozwijający się rynek tworzy pole do tego, by znaleźć jakieś ciekawe miejsce dla siebie.


Nawet jeżeli popularność gry, która teraz jest na topie – dajmy na to Counter Strike'a – przeminie? Wiadomo jak jest z tą branżą – zmienia się, ewoluuje w niesamowitym tempie.

Jeżeli chodzi o e-sport, to te zmiany są nieco wolniejsze, to są lata. Na przykład dominacja League of Legends trwa już od wielu lat. Jest bardzo trudno stworzyć grę, która by zastąpiła te obecnie dominujące, ponieważ ludzie przywiązują się do tych tytułów, poświęcają im masę czasu, doskonaląc swoje umiejętności. Szybciej muszą się zmieniać te topowe gry same w sobie, muszą cały czas trochę podbijać zainteresowanie sobą, nie mogą pozostawać statyczne. Z tego czasu włożonego w jak najlepsze opanowanie konkretnej gry wynika duże doświadczenie i umiejętności, które można wykorzystać przy kolejnej produkcji. Często jest też tak, że e-sportowcy sami decydują się „przebranżowić” z jednej gry na inną, bardzo widoczne jest to wśród graczy Starcrafta, porzucających ten tytuł na rzecz Heroes of the Storm.

Od jakiegoś czasu toczy się taka dyskusja, czy e-sport możemy traktować jako sport, taki jak na przykład piłka nożna czy koszykówka. Możemy, czy nie możemy? I czy ta kwestia ma w ogóle jakiekolwiek znacznie?

Prawdę powiedziawszy, dla e-sportu to nie ma znaczenia, czy on zostanie uznany za sport albo czy stanie się dyscypliną olimpijską. Sport będący dyscypliną olimpijską budzi większe zainteresowanie, za czym idą większe pieniądze. A e-sport może być od tego zupełnie niezależny, ma własne turnieje, organizacje, mistrzostwa świata. Jednocześnie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby e-sport uznać za sport, bo skoro mogą nim być szachy lub brydż, to dlaczego nie na przykład Counter Strike? Jakkolwiek nie ma takiej potrzeby. To się rozwija w swoim tempie. Być może nie jest to dobre, ale jestem przekonany, że za kilka pokoleń e-sport może przebić sport jeśli chodzi o zainteresowanie publiczności. Choćby z tego względu, że coraz więcej ludzi gra w gry wideo, a bardziej lubimy oglądać dokonania czy wyczyny w dziedzinach, które sami uprawiamy. Wolę oglądać jak ktoś gra w Counter Strike'a, bo sam czasami grywam w tę grę. Nie grywam już za to w piłkę nożną i wyniki piłkarzy szczerze mówiąc niespecjalnie mnie ruszają. Myślę, że to nie jest tylko moje podejście, ale też wielu młodych ludzi.

REKLAMA

Gdyby pana syn był nieco starszy i pewnego dnia oświadczył, że ma w nosie studia oraz "normalną pracę" i zamierza zostać profesjonalnym graczem, jakby pan zareagował?

Niezależnie od tego, jaką ścieżkę mój syn sobie obierze, to będę go wspierał. Czy to będzie YouTube, e-sport czy granie na gitarze, może na mnie liczyć. To nie jest tak, że siedząc w branży gier nie będę się sprzeciwiał, jeśli będzie chciał iść w tę stronę, a jeżeli wybierze inną, to powiem nie. Zdecydowanie będę go namawiał, żeby poszedł na studia. Ale jeśli po ukończeniu szkoły średniej będzie chciał zrobić sobie rok przerwy, żeby zastanowić się, co chciałby w życiu robić, to nie mam nic przeciwko temu. Patrząc na swoją przeszłość, wiem, że taka przerwa może być korzystna, bo daje tak potrzebny w tym wieku czas do namysłu, dzięki któremu można na dalszym etapie życia robić coś, co będzie nam sprawiało satysfakcję. Młodzi ludzie mają za mało czasu, żeby zastanowić się nad tym, co chcą w życiu robić, ale to już zupełnie osobny temat.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA