REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Rzezimieszki pod krawatem. "Klub dla wybrańców" - recenzja sPlay

Tajemnicze stowarzyszenia i elitarne bractwa zawsze są ciekawym tematem na film. Budzą niepokój, pokazują niedostępny, zdawałoby się lepszy świat, do którego wielu chce należeć. "Klub dla wybrańców" Lone Scherfig, znanej z reżyserii "Jednego dnia" z Anne Hathaway i Jimem Sturgess'em, z grubsza opowiada nam historią, którą znamy. Oto w Oksfordzie młodzi, wykształceni mężczyźni po dobrych szkołach tworzą ekskluzywny klub, o którym każdy coś słyszał, ale niewielu może doń należeć.

27.04.2015
18:02
Rzezimieszki pod krawatem. "Klub dla wybrańców" - recenzja sPlay
REKLAMA
REKLAMA

Brytyjska produkcja, która do polskich kin weszła raptem kilka dni temu, powstała na podstawie sztuki "Posh" autorstwa  Laury Wade z 2010 roku, opowiadającej o członkach The Riot Club (pol. Klubu Riota). Na początku filmu przenosimy się kilka wieków wstecz. Jesteśmy na Uniwersytecie Oksfordzkim. Młody mężczyzna, Lord Riot, znany ze swego hulaszczego i hedonistycznego stylu życia popełnia o jeden krok za daleko i uwodzi kobietę, której nie powinien. Oboje giną z rąk wściekłego męża skalanej damy. Kompani młodzieńca postanawiają, że dla uczczenia jego pamięci stworzą klub, który skupiać będzie młodych, wykształconych studentów Oksfordu, chcących żyć pełnią życia.

Symbolicznie nazywają go Klubem Riota, który zawsze liczyć ma dziesięciu członków.

Przenosimy się w czasy współczesne. Alistair Ryle (Sam Claflin) i Miles Richards (Max Irons) przyjeżdżają do kampusu Oksfordu. To ich pierwszy rok na uczelni. Alistair pełen jest niechęci, zwłaszcza, że już na samym początku po raz wtóry dają mu się we znaki oczekiwania rodziców. Jego brat, Sebastian, również studiował na tej uczelni i wiódł prym wśród studenckiej młodzieży; Alistair nie może być przecież od niego gorszy. Jak okaże się później, tego także wymagać będą od niego nowo poznani koledzy. Miles jest zupełnie inny niż Ryle. Choć obracał się w wysokich kręgach wydaje się być prostym, szczęśliwym chłopakiem, który właśnie rozpoczyna intrygującą przygodę swojego życia. Obaj panowie poznają uroczą Lauren (Holliday Grainger), która każdemu z nich wpada w oko. Powściągliwy i dość sztywny Alistair nie zyskuje jednak takiej sympatii dziewczyny jak Miles, z którym ta nawiązuje bliższą znajomość.

To wydarzenie zaowocuje długotrwałą niechęcią, która - o czym obaj jeszcze nie wiedzą - będzie miała duży wpływ na ich późniejsze losy.

THE RIOT CLUB; POSH

Równocześnie współcześni członkowie Klubu Riota poszukują kandydatów, którzy mogliby dołączyć do ich grona. Każdy z mężczyzn może złożyć swoją nominację. Zaczynają się poszukiwania. Wybrańcy rozdzielają się na dwie grupy. Jedna z nich nawiązuje kontakt z Ryle'em, druga z Richardsem. Te dwa wybory zaważą nie tylko na przyszłości klubu, ale także na życiu należących do niego osób.

Zabawa w arystokratów stanie się dużo poważniejsza, niż przypuszczali.

"Klub dla wybrańców" to film wciągający i niezły, choć niepozbawiony wad. Jest jednak w nim coś, co przyciąga. Być może to aktorzy, być może to tajemnica związana z czymś nieosiągalnym, zakazanym, a po prawdzie chyba jedno i drugie. Mimo tego że temat jest ciekawy, zabrakło położenia nacisku na psychologizację bohaterów. Motywacje każdego z nich są dość powierzchowne. Oczywiście, może to wynikać z faktu, że większość postaci "Klubu dla wybrańców" jest niespecjalnie wrażliwa, ale nawet ci, którzy nie przejmują się losem innych i nieczuli są na smutki otoczenia, mają jakieś życie wewnętrzne, cele, popychające ich do takich a nie innych zachowań.

klub dla wybrańców the riot club 5
REKLAMA

Akcja filmu toczy się głównie podczas jednej kolacji, w restauracji poza miastem, i o ile wiadomo że w przypadku sztuki teatralnej taki zabieg sprawdzi się wyśmienicie, o tyle jeśli chodzi o produkcję filmową nie jest to już takie pewne. "Klub dla wybrańców" radzi sobie jednak z tym świetnie i mimo tego że nie przenosimy się z miejsca na miejsce, fabuła filmu wciąga, jesteśmy ciekawi, jak potoczy się cały wieczór. Ten sposób prowadzenia akcji może w jakiś sposób przypominać niektórym np. "Rzeź" Polańskiego; tam narracja budowana jest podobnie (dzieło polskiego reżysera jest zresztą także adaptacją dramatu; "Bóg mordu" Yasminy Rezy). Jednak o ile w "Rzezi" położony został nacisk na przedstawienie dogłębnych relacji partnerów oraz ich motywacji, o tyle w "Klubie dla wybrańców" nieco te kwestie uproszczono, wygładzając całość, robiąc ją bardziej przystępną, prostą.

Film traci na tym zabiegu nieco, choć nie staje się przez to produkcją nieciekawą. "Klub dla wybrańców" to dalej pozycja warta uwagi, która na warsztat bierze ciekawą historię, inspirowaną faktycznymi wydarzeniami.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA